wtorek, 14 lipca 2015

Biało-czerwona na bezdrożach - cz.3

Piotr Chmieliński

Piotr Chmieliński - kajakarz; podróżnik, eksplorator oraz specjalista ds. badań środowiska. Współorganizator wyprawy kajakowej "Canoandes-79" - uznanej później za jedną z najważniejszych kajakowych wypraw eksploracyjnych XX wieku - której uczestnicy w latach 1979-81 przepłynęli 23 górskie rzeki Meksyku, Gwatemali, Nikaragui, Kostaryki, Panamy, Peru i Argentyny, w tym 13 jako pierwsi w świecie.

Piotr Chmieliński z przewodnikiem w kanałach 
wyspy Marajo niedaleko ujścia Amazonki 
do Oceanu Atlantyckiego



W 1981 roku wraz z Andrzejem Piętowskim - kierownikiem ekspedycji, Jackiem Boguckim, Zbigniewem Bzdakiem, Krzysztofem Kraśniewskim, Stefanem Danielskim i Jerzym Majcherczykiem, dokonał pierwszego spływu dotąd nierozpoznanego i niepokonanego najgłębszego na Ziemi Kanionu rzeki Colca w Peru.Ten wyczyn uczynił Kanion Colca Kanionem Polaków, także ze względu na polskie nazwy, którymi jego pierwsi zdobywcy ochrzcili charakterystyczne miejsca w jego wnętrzu. Polska i Polacy dzięki temu osiągnięciu stali się w tym regionie symbolami zmian i postępu, jakie nastąpiły za sprawą "otwarcia kanionu dla świata".

Kanion Colca - z lotu ptaka

W czerwcu 1985 roku Piotr Chmieliński wyruszył jako współorganizator i współkierownik międzynarodowej wyprawy w peruwiańskie Andy, skąd rozpoczął podróż kajakiem i pontonem po Amazonce. Sześć miesięcy później i niemal 7 tysięcy kilometrów dalej jako pierwszy w historii dokonał przepłynięcia największej rzeki świata od źródeł do ujścia w Atlantyku. Wyprawa opisana została przez towarzyszącego mu amerykańskiego pisarza i dziennikarza. Joe Kane’a w książce "Z nurtem Amazonki", uznanej przez magazyny "National Geographic" i "Outside" za jedną z najważniejszych publikacji podróżniczych ubiegłego wieku.

Piotr Chmieliński w miejscu spotkania się 
wód poniżej Manaus. Rzeka Salimoes łączy się 
z rzeką Negro. Od tego miejsca (wg. Brazylijczyków) 
rzeka zmienia nazwę na Amazonkę.

Amazonka, a w szczególności jej źródła, pozostają priorytetem jego eksploracyjnych zainteresowań.
W 2000 roku wraz z Andrzejem Piętowskim współorganizował wyprawę badawczą pod auspicjami National Geographic i The Explorer's Club do, jak się niedawno okazało, stałego źródła rzeki zlokalizowanego w jeziorze Ticlla Cocha. W 2012 i 2013 roku uczestniczył jako obserwator z ramienia obu organizacji w wyprawach badawczych do źródeł rzeki Mantaro jako okresowych źródeł Amazonki.


Wodospady Jana Pawła II.
25-lecie przepłynięcia Kanionu Colca w Peru (2006 r.)
Wspiera polskich podróżników i angażuje się w ich ekspedycje, między innymi jako prezes fundacji Canoandes Inc., której celem jest propagowanie wypraw eksploracyjnych związanych z poszukiwaniami i odkryciami geograficznymi. Jego osiągnięcia oraz działalność w organizacjach takiej rangi, jak National Geographic Society czy The Explorer's Club, którego jest członkiem od wielu lat stanowią istotny wkład w kształtowanie wizerunku Polski i promowanie osiągnięć Polaków.

Całokształt działań i dokonań Piotra Chmielińskiego doceniony został przez Radę Miasta Rzeszowa, która we wrześniu 2011 roku przyznała mu tytuł Honorowego Obywatela Miasta. W roku 2012 postanowieniem Prezydenta Bronisława Komorowskiego odznaczony został Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi RP.



Halina i Stach, motocyklem przez świat

Halina i Stach Bujakowscy - para podróżników z lat 30-tych dwudziestego wieku. Ich niesamowite przedsięwzięcie opisane zostało w książce pt. "Mój chłopiec, motor i ja" zredagowanej przez Łukasza Wierzbickiego. W czasach, gdy na polskich drogach częściej spotykało się zaprzęgi konne niż pojazdy mechaniczne, postanowili odbyć podróż motocyklową na krańce świata - do Chin, do Szanghaju. Wyjechali z rodzinnego miasta - Druskiennik (obecnie leżących na terenie Litwy) w dniu 19.08.1934 r. na motocyklu marki BSA, w którym kierowcą był Stanisław, a Halina pasażerką. Znosiła niewygody podróży w wózku bocznym, dzieląc swoje miejsce z maszyną do pisania! Codzienne zapiski, odnalezione po niemal 80 latach w starej skrzyni, stanowiły podstawę do napisania książki i tym samym rozsławienia ich niezwykłego wyczynu.

Halina i Stach Bujakowscy, Iran, listopad 1934 r.

Pokonali blisko 20.000 km w dwa lata, przejeżdżając przez niedostępne i dzikie tereny krajów takich jak Syria, Iran, Pakistan, Indie, Birma czy Chiny. Drogi asfaltowe skończyły się właściwie w Bułgarii, więc zdecydowaną większość trasy pokonywali drogami szutrowymi - w zależności od regionu i pory roku albo suchymi traktami przez pustynne i rozpalone gorącym słońcem stepy, albo błotnistymi rozlewiskami, na których motocykl trzeba było pchać, brnąc po kolana w zimnej mazi. Mimo wielu przeciwności losu odnajdywali ogromną radość w byciu "w drodze", w odnajdywaniu kolejnych przygód każdego dnia. 

Halina i Stach Bujakowscy, Indie, maj 1935 r.

Dokładnie 80 lat później, czyli 19.08.2014 roku, para podróżników z Poznania - Asia i Daniel Skibińscy, wyruszyli z Druskiennik śladem Bujakowskich, także na motocyklach, w kierunku Chin. W tym roku, w czasie dwumiesięcznej podróży, dojechali do Kirgistanu, by wspiąć się na przełęcz Chon-Ashu na wysokości 3.822 m n.p.m., z której rozciąga się zachwycający widok na wierzchołki chińskiego, niedostępnego Tien-Szanu. 

Asia i Daniel Skibińscy, 
granica Kirgistan/Chiny, wrzesień 2014 r.

W następnych latach planują odwiedzić na motocyklach kolejne miejsca związane z podróżą Hali i Stacha: birmańską dżunglę (Wzgórza Mgieł) oraz chińskie regiony Yunnan, Fujian i Zhejiang.

Joanna Skibińska

Asia i Daniel Skibińscy, Kirgistan, wrzesień 2014 r.


Long Walk Plus Expedition

Opowieść o wolności, przygodzie i patriotyzmie. Dzikie miejsca, niezwykli ludzie,niebezpieczeństwo - ekstremalna wyprawa z Jakucka na Syberii przez tajgę, Buriację, Mongolię, pustynię Gobi, Chiny, Tybet, Himalaje, Nepal, Indie, do Kalkuty.

Orzeł Biały na Dachu Świata. 
W podziękowaniu za pomoc naszywka 
z polskim orłem wręczana napotkanym 
tybetańskim pielgrzymom

Tomasz Grzywaczewski, Bartosz Malinowski i Filip Drożdż wyruszyli w 2010 roku na wyprawę śladami bohaterów głośnej książki Sławomira Rawicza "Długi marsz". Rawicz opisał dokonaną w latach 40-tych ubiegłego wieku brawurową ucieczkę z syberyjskiego łagru. Powieść okazała się bestsellerem, została przetłumaczona na 25 języków i do dzisiaj jest uznawana za jedną z najważniejszych książek podróżniczych w historii (53. miejsce na liście 100 przygodowych książek wszechczasów wg National Geographic). "Długi marsz" stał się również podstawą scenariusza głośnego filmu Petera Weira "Niepokonani". Dopiero w 2009 r. okazało się, że Rawicz opisał historię innego Polaka - Witold Glińskiego. Mieszkający na emigracji w Wielkiej Brytanii dopiero po dekadach zgodził się opowiedzieć swoje przeżycia.

Na pustyni Gobi tylko noc przynosi chwilę ulgi 
od palącego słońca

Uciekinierzy pod jego przywództwem pieszo przemierzyli dystans kilku tysięcy kilometrów przez jedne z najbardziej niegościnnych rejonów naszej planety. Ścigani przez radziecką bezpiekę, bez sprzętu i map zdołali przedrzeć się z Jakucka na północno-wschodniej Syberii do Kalkuty w Indiach udowadniając, że dla wolności można dokonywać rzeczy niemożliwych.

Witold Gliński w swoim domu 
w Camborne w Wielkiej Brytanii. 
Jego opowieść inspirowała 
o wyruszenia śladami wielkiej ucieczki z Gułagu

Zainspirowani wydarzeniami sprzed pół wieku młodzi mężczyźni postanowili jako pierwsi polscy dziennikarze odwiedzić Glińskiego, a następnie wyruszyć na ryzykowną ekspedycję śladami swojego bohatera i jego towarzyszy. Podróżnicy wędrując rzekami, pieszo, konno oraz rowerami w pół roku pokonali ponad 8.000 km przez Azję. O ich przygodach opowiada książka reportażowa Tomasza Grzywaczewskiego "Przez dziki Wschód".

Rowerami po piasku dosyć ciężko się jeździ. 
Na szczęście na Goi wydmy to wyjątek. 
Większość pustyni to pokryte żwirem 
i przytłaczające monotonii pustkowie.

"Pragnęliśmy przywrócić pamięć o tej niezwykłej historii, a także oddać hołd wszystkim Polakom, zesłanym na nieludzką ziemię. Chcieliśmy pokazać, że patriotyzm, czyli miłość do własnej Ojczyzny przy poszanowaniu innych narodów i kultur jest jedną z najważniejszych wartości. Podobnie jak wolność, która dzisiaj w wielu regionach świata ponownie jest zagrożona."

Tomasz Grzywaczewski, Bartosz Malinowski, Filip Drożdż




Włodzimierz Puchalski

6 marca 1909 roku w Mostach Wielkich koto Lwowa na świat przyszedł Włodzimierz Puchalski. Rodzinne krajobrazy były idealne, by w młodym chłopcu rozniecić pasję obserwacji przyrody oraz szacunek i pokorę wobec niej.

Włodzimierz Puchalski


Jego praca i pierwsze sukcesy

Studia na Politechnice Lwowskiej ukończył z dyplomem inżyniera, a od 1937 roku realizował swoje zainteresowania fotograficzno - filmowe przy Katedrze Anatomii i Fizjologii Zwierząt Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.

Wraz z profesorem Kazimierzem Wodzickim oraz Helmutem Liche w Butynach prowadził badania nad orientacją przestrzenną i szybkością lotu bocianów białych. Wyniki badań zostały opublikowane w zeszycie naukowym Acta Ornithologica Musei Zooligical Polonici wydawanym przez ówczesne Państwowe Muzeum Zoologiczne w Warszawie.

Pierwszą nagrodę w dziedzinie fotografii otrzymał w roku 1933 w konkursie Łowca Polskiego. Kolejne lata to aż 271 głównych nagród.

Złoty medal na wystawie w Berlinie (1937) przyniósł międzynarodowe uznanie i publikacje w angielskim The Geographical Magazine. 

Jemiołuszka fot. Włodzimierz Puchalski

Co moje to wasze
Po 1945 roku Włodzimierz Puchalski zrealizował ponad 50 filmów, wydał 20 albumów przyrodniczych oraz uczestniczył w dziesiątkach wystaw fotograficznych. Dziś jego dorobek: ok. sto tysięcy negatywów, kilkadziesiąt tysięcy fotogramów i odbitek, nagrody i pamiątki osobiste udostępnia Muzeum w zamku królewskim w Niepołomicach.


TAM, czyli biegun N
Z okazji Międzynarodowego Roku Geofizycznego (1957/58) Włodzimierz Puchalski wziął udział w wyprawia naukowej na Spitsbergen. Wiązał wielkie nadzieje na poszerzenie swej dotychczasowej wiedzy. I nie zawiódł się. Po dotarciu na miejsce uznał: "Trudno sobie wyobrazić większe bogactwo tematyczne dla filmowca[...]" Acta Filmologica 1982

TU, czyli biegun S
4 grudnia 1978 roku statek M/S Gamuszewski dopłynął na Wyspę Króla Jerzego na Antarktydzie.
Zadaniem Puchalskiego było przygotowanie materiału dla TVP oraz dla Polskiej Kroniki Filmowej. 19 stycznia 1979 roku, podczas pracy zasłabł i nie odzyskał przytomności. Został pochowany na wzgórzu nad polską bazą im. H. Arctowskiego. Na jego grobie ustawiono drewniany krzyż, a w 1980 roku zastąpiono go pomnikiem autorstwa rzeźbiarza prof. Bronisława Chromego.

Pomnik na grobie Włodzimierza Puchalskiego, 
Wyspa Georgia Południowa Antarktyka

EPILOG
Filmowe nagrody międzynarodowe i krajowe to w sumie 17 uhonorowań, w tym:
- I nagroda za film Ptasia Wyspa na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Fontainebleau i Edynburgu w 1947 r.
- Honorowe wyróżnienie za film Wykluwanie się piskląt na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Dydaktycznych w Londynie w 1948 r.
- I nagroda za filmy: W krainie Czarnej Hańczy i Wśród łąk i wód na III Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Dydaktycznych w Łodzi w 1974 r.
Marzena Wilczyńska

Tchórze w bucie. fot. Włodzimierz Puchalski

Z mojej książeczki Wiatrem Przewiany. "19 stycznia 1979 r. Najcieplejszy dzień całego 10-lecia. O 09.15, obok stacji na wzgórzu wśród kolonii pingwinów, umiera Włodzimierz Puchalski. Stał przy kamerze, dzień później chowamy go w ziemi, którą tak polubił. Wieczorem znów rozszalała się zamieć i sztorm". Obiecałem nad Jego grobem, że grób i krzyż ten wprowadzimy do międzynarodowego "Spisu miejsc i pamiątek historycznych". Parę lat później w miejscu drewnianego krzyża stanął pomnik metalowy projektu rzeźbiarza Pana Chromego. Zgłosiłem to miejsce, wraz z tablicą Pierwszej Polskiej Wyprawy Morskiej do Antarktyki na statkach Profesor Siedlecki i Tazar na konferencji Układu Antarktycznego i uzyskały one oficjalne numery HSM-51 i HSM-50 (odpowiednio).

prof. Stanisław Rakusa-Suszczewski



Afryka Kazika

Kazimierz Nowak urodził się 1897 roku w Stryju (wsp. zachodnia Ukraina). Po I Wojnie Światowej osiadł w Poznaniu, gdzie założył rodzinę i pracował jako księgowy w Poznańskim Banku Ubezpieczeń. W 1924 roku, w wyniku kryzysu ekonomicznego stracił pracę i od tej pory zarabiał na utrzymanie rodziny jako podróżny fotograf. Podróżując rowerem odwiedzał różne regiony Polski, a z czasem zaczął docierać do innych krajów w Europie. Z tamtych wyjazdów napisał pierwsze reportaże do polskiej prasy. Ośmielony powodzeniem podejmowanych podróży postanowił przedsięwziąć wyprawę do Afryki.

Pustynia libijska. Etap II

29 listopada 1931 roku ląduje w Trypolisie, a następnie przemierza na rowerze pustynię libijską, a po sześciu miesiącach dociera do Egiptu. Dalej, jadąc wzdłuż Nilu, przejeżdża przez Sudan, po roku podróży osiąga Kongo Belgijskie. Kieruje się dalej na południe: przez Rodezję dociera do Afryki Południowej, meldując się w kwietniu 1934 roku na Przylądku Igielnym. W Kapsztadzie postanawia zawrócić na północ i przemierzyć Czarny Ląd raz jeszcze - inną drogą, jadąc przez: Afrykę Południowo-Zachodnią (Namibię) i Angolę, Kongo Belgijskie, Francuską Afrykę Równikową i Algierię. Całą trasę pokonuje samotnie, głównie na rowerze, ale także konno, czółnem i na wielbłądzie. Wraca do Polski 23 grudnia 1936 roku. Po powrocie zmaga się z nawracającymi atakami malarii. W wyniku powikłań choroby (zapalenie płuc) 13 października 1937 roku umiera.

Ten człowiek pamięta Nowaka! Etap II, Zellah, Libia

Przez całe pięć lat podróży pisał liczne reportaże, które na bieżąco publikowane były w wielu tytułach polskiej prasy międzywojennej. W 2000 roku ich teksty zostały zebrane i opracowane przez Łukasza Wierzbickiego i wydane pod tytułem Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd. Równolegle do reportaży Nowak prowadził systematyczną korespondencję z żoną Marią. Zachowały się niemal wszystkie listy podróżnika, które także doczekały się wydania - Kochana Maryś! Listy z Afryki (Sorus 2014).

Kazimierz Nowak na łodzi "Maryś"

Historia podróży K. Nowaka w ostatnich latach stała się inspiracją do powstania różnych przedsięwzięć społecznych. W 2009 roku wystartował projekt podróżniczy "Sztafeta Afryka Nowaka", polegający na powtórzeniu trasy K. Nowaka w formie sztafety rowerowej. W kilkuosobowych zespołach polscy podróżnicy przemierzali Afrykę, szeroko przy tym nagłaśniając historię podróży swojego patrona. Trasa została podzielona na 24 etapy, projekt trwał ponad dwa lata, a wzięło w nim udział blisko 150 osób. Zamieścili oni łącznie 88 pamiątkowych tabliczek na całej afrykańskiej trasie. Niedawno ukazała się książka Piotra Tomzy Afryka Nowaka opisująca przebieg tego wyjątkowego w swojej skali przedsięwzięcia.

Kazimierz Nowak

W 2010 roku powołano Fundację im. Kazimierza Nowaka, która opiekuje się bogatym archiwum, jakie zostawił po sobie podróżnik, a także organizuje i wspiera działania bliskie jego ideom. Z kolei uczestnicy Sztafety zawiązali Stowarzyszenie Afryka Nowaka, które m.in. co roku organizuje Plener Podróżniczy w Boruszynie.

Dominik Szmajda



Ryszard Badowski

Jeden z najbardziej znanych polskich globtroterów. Był pierwszym który postawił stopę na wszystkich kontynentach. Jako 25 Polak lądował w Antarktyce (1976), biorąc udział w I Polskiej Wyprawie Morskiej na wody Antarktydy na statku Profesor Siedlecki. Napisał o tym książkę Biało-czerwona u brzegów Antarktydy i zrealizował dla Telewizji Polskiej film pod takim samym tytułem, W czasie rejsu na Biały Ląd przestudiował biografie swoich poprzedników. Wynikało z nich, że żaden nie odwiedził przed nim wszystkich części świata. Jemu po Antarktydzie brakowało tylko Australii. Dotarł do niej na początku listopada tego samego roku, uwierzytelniając nazwę programu Klub Sześciu Kontynentów, który od 1968 roku prowadził na antenie Telewizji Polskiej.

U tuwińskich pasterzy (1965 r.)

Przez blisko dwadzieścia lat popularyzował w nim wiedzę o wielkich odkryciach geograficznych ze szczególnym uwzględnieniem zapomnianych, lub zgoła nieznanych, osiągnięć polskich podróżników i odkrywców. Rozbudzał zainteresowanie milionów telewidzów geografią, innymi kulturami, egzotyczną przyrodą, nieznanymi lub niezbadanymi jeszcze miejscami na kuli ziemskiej. Wydobył z zapomnienia wiele postaci, które w czasie zaborów Polski, a nawet jeszcze wcześniej, docierały pod obcymi flagami do miejsc, gdzie wtedy kończyła się mapa. 

"Przedstaw się Państwu", Antarktyka. 
Wyspa Georgia Południowa. (1976 r.)

Każdy odcinek Klubu Sześciu Kontynentów oglądało kilka milionów widzów, co sytuowało go w czołówce programów oświatowych. Jednym z jego widzów byt student z Gdańska Lech Kaczyński, który jako Prezydent Polski posłał Ryszardowi Badowskiemu list z okazji 80 urodzin, w którym napisał "W okresie komunistycznego zamknięcia Pańska pasja i energia, z jaką pokonywał Pan tysiące kilometrów, a także wybitny talent reporterski, podsycały w sercach Polaków pragnienie większej otwartości naszego kraju na świat". Prezydent Aleksander Kwaśniewski korzystał z jego książki Pod portugalską banderą (1998) w czasie wizyty w Lizbonie, cytując zawarte w niej polonica na spotkaniu ze swym portugalskim gospodarzem. Prezydentowi Islandii wręczył książkę Ryszarda Badowskiego Polacy w krainie lodu i ognia (2000) wydaną po polsku i po angielsku. Prezydenta Tunezji przywitał książką Jak Polacy odkrywali Tunezję (2000), wznowioną niedawno przez Polonię tunezyjską w językach polskim i francuskim (2013). Prezydentowi Kazachstanu wręczył książkę Polscy piewcy Kazachstanu (2002), która po przetłumaczeniu na języki kazachski i rosyjski włączona została przez Ministerstwo Oświaty tego kraju do kanonu lektur uzupełniających z zakresu historii państwa kazachskiego (2005).

Fotografowanie na okrągło. Kaukaz. 
Wojenna Droga Gruzińska (1955 r.)

Najważniejsza książka Ryszarda Badowskiego wydana w postaci ilustrowanego albumu pod tytułem Odkrywanie świata. Rzecz o osiągnięciach polskich podróżników (2000) miała kilka wydań. Jej autor jest nadal czynnym dziennikarzem, od 58 lat związanym z miesięcznikiem Poznaj Świat w którym ma stały felieton przedstawiający najciekawsze kartki z dziejów polskiego podróżowania. Przyjmuje gości z całego świata, poznanych w swoich licznych podróżach.

Dwóch szamanów 
i ich polski przyjaciel (1965 r. i 2010 r.)

Niedawno odwiedził go Wielki Szaman Tuwy z informacją, że został mu przyznany tytuł Człowieka Środka Azji. Był pierwszym cudzoziemcem, który nakręcił filmy dokumentalne o tym kraju i napisał o nim książkę.



Nieposkromiony Korczak

Rzeźbiarz Korczak Ziółkowski był Amerykaninem polskiego pochodzenia, który podkreślał swoją polskość i przywiązanie do korzeni. Marmurowe popiersie innego zasłużonego Polaka, Ignacego Paderewskiego, autorstwa Korczaka otrzymało główną nagrodę w 1939 r. na Wystawie Światowej w Nowym Yorku.

Korczak i Ruth na tle góry, 1982 r.

Właśnie wtedy rozpoczęła się również największa życiowa przygoda tego niezwykłego artysty-samouka. Wódz z Południowej Dakoty Henry Stojący Niedźwiedź (Standing Bear) będący pod wrażeniem sukcesu zaproponował Korczakowi wyrzeźbienie pomnika indiańskiego bohatera zwanego Szalonym Koniem. Nazwany tak przez Anglików (ang. Crazy Horse). Indiańskie imię Tashunka Witko oznacza bardziej "Nieposkromiony". Artysta zrezygnował z dalszej posady asystenta przy tworzeniu monumentalnej i słynnej rzeźby Czterech Głów Prezydentów USA wykuwanych wówczas w Górze Rushmore i rozpoczął przygotowania do własnego projektu.

Korczak Ziółkowski i miniaturowy 
model rzeźby Szalonego Konia

Wybuch II wojny światowej spowodował przerwanie prac, a Ziółkowski zaciągnął się do wojska i wziął udział w lądowaniu aliantów w Normandii. Po odniesieniu ran wrócił do Stanów, gdzie ostatecznie przyjął ofertę indiańskich wodzów i zdecydował się na wykucie rzeźby w ponad 200-metrowej skale w Górach Czarnych. W latach 1941-1942 Korczak stworzył jeszcze 3,5 metrowy pomnik najwybitniejszego amerykańskiego reformatora ortografii Noah Webstera, jednak od 1947 roku całkowicie poświęcił się bezpłatnej działalności związanej z realizacją pomnika Szalonego Konia. 3 maja 1947 r. Korczak zamieszkał u podnóża góry, początkowo w namiocie, by 3 czerwca 1948 r, w obecności 5 z 9 Indian ocalałych z bitwy nad Little Bighorn, dokonać pierwszego kontrolowanego wysadzenia 10 ton skał. 

Korczak z Gubernatorem Dakoty Południowej 
oraz z pięcioma ocalałymi z Bitwy nad Little Bighorn, 
w tym Stojącym Niedźwiedziem. 
Zdjęcie zrobione w 1948 r. zaraz po pierwszym 
wysadzeniu 10 ton skał, które Korczak ręcznie nawiercał

Jeden z nich Czarny Łoś opowiedział Ziółkowskiemu o tym, że Wódz nosił za uchem kamyk, a na pytania "Dlaczego?" odpowiadał, że kiedyś powróci w kamieniu. Prace nad niewyobrażalnie wielką rzeźbą, która po ukończeniu będzie mierzyć 195 metrów wysokości i 171 metrów szerokości, przerwała śmierć Ziółkowskiego w 1982 r.

Rzeźbiarz został pochowany u podnóża góry, a jego dzieło postanowiła kontynuować żona przy wsparciu fundacji Crazy Horse Memorial Foundation. Od śmierci Ruth w maju 2014 r. projekt prowadzą dwie córki: Jadwiga i Monika, a w pracę na rzecz fundacji angażują się również pozostali członkowie wielkiej rodziny (Korczak i Ruth mieli dziesięcioro dzieci). Fundacja działa w oparciu o interes publiczny i nie korzysta z dotacji rządowych, środki na dokończenie dzieła czerpie z biletowanego zwiedzania rzeźby.

Zdjęcie góry z 14 VIII 2014 r.

Obecnie zespół pracuje nad wyrzeźbieniem głowy konia oraz nad ośmiometrowym palcem Szalonego Konia, który zgodnie z tym co kiedyś sam powiedział, ma wskazywać "ziemię, w której pochowano moich ludzi".




Argonauci z Zachodniego Pacyfiku

Bronisław Malinowski jest bezsprzecznie najwybitniejszym polskim antropologiem. Ma miejsce w każdej, nawet najbardziej skrótowej historii tej dziedziny nauki.
Canoe tuż przy brzegu

Urodził się w Krakowie, gdzie także skończył studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jednak jeszcze przed I wojna światową osiadł na stałe w Londynie. Początek XX wieku, był dla niego inspiracją do rozpoczęcia, zupełnie podówczas nowatorskich, badań terenowych wśród tubylców mało znanych regionów świata. Wybrał dla siebie okolice Australii - Wyspy Trobrianda (dziś wchodzące w skład niepodległego państwa Papua Nowa Gwinea). W długą podróż na przeciwległą półkulę wyruszył w dniu 8 czerwca 1914 roku z Londynu.

Bronisław Malinowski przebywał na Trobriandach (z małymi przerwami) kilka lat. Plonem tych żmudnych badań terenowych (tropikalny klimat, obca kultura, konieczność nauki miejscowego języka) stało się w finale opublikowanie kilku znakomitych prac z dziedziny antropologii takich jak "Argonauci Zachodniego Pacyfiku" czy "Życie seksualne dzikich" - ale także położenie fundamentów pod nową metodę badań - zwaną następnie metodą funkcjonalną. B. Malinowski jako jeden z pierwszych zauważył, że każda kultura ludzka to funkcjonalnie powiązany ze sobą system, którego zadaniem jest zaspakajanie wszelkich potrzeb człowieka. 

Bronisław Malinowski z tubylcami 
pozują z charakterystycznymi naczyniami

Tuż przed II wojną światową B. Malinowski przeniósł się do Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie był profesorem i wykładał na Uniwersytecie w Yale. Wcześniej w roku 1936, otrzymał doktorat honoris causa uniwersytetu Harvarda. Umarł nieco zapomniany w maju 1942 roku. Pisał w języku angielskim, lecz prace przetłumaczono na język polski i kilkakrotnie wydano.

Nikt jednak nie pokusił się na upamiętnienie go odpowiednim monumentem czy tablicą pamiątkową.
Okazja przytrafiła się wraz z organizacją w Szczecinie rejsu "Szlakiem Magellana" i projektu VICTORIA 2000.
Muzeum Narodowe w Szczecinie oraz Uniwersytet Jagielloński zgodziły się sfinansować odlanie takiej tablicy. Tablica była przekazywana przez lata, z rak do rąk, przez "ludzi dobrej woli". Dopiero w 2007 roku, wraz z Moniką Bronicką, Mariuszem Delgasem i Leszkiem Ciupińskim, na jachcie Talavera trafia na Trobriandy, gdzie zostaje zamontowana.

prof. Jacek Łapott


Monika Bronicka na Wyspie Kiriwina

Monika Bronicka i Mariusz Delgas na jachcie Talavera (pod polską banderą od 1997 r.) od wielu lat penetrują wody południowego Pacyfiku. Żeglują, nurkują i poznają zwyczaje miejscowych ludów.

W listopadzie 2007 roku 3-osobową załogą wraz z Leszkiem Ciupińskim żeglują z Australii do Papui Nowej Gwinei, wioząc na pokładzie tablicę pamiątkową ufundowaną przez Uniwersytet Jagielloński i Muzeum Narodowe w Szczecinie w hołdzie światowej sławy antropologowi Bronisławowi Malinowskiemu. Celem wyprawy jest Wyspa Kiriwina, a trasę wybierają dokładnie szlakiem kula - tubylczego systemu wymiany naszyjników i naramienników, opisany przez Malinowskiego. Z miejsca odprawy celnej w Alotau, żeglują wokół wysp Normanby i Dobu, Grupę Wysp Amphlett do Wysp Trobrianda. Krajowcy urzekają ich swoją przyjaźnią, gościnnością, a także życiowym sprytem. Krajobraz oraz charakter i wygląd poznawanych plemion są zgodne z tym, co opisał Malinowski. Mijając poszczególne wyspy, czytają więc jego książki na głos, korzystając z nich czasem na równi z mapami.

Tablica niesiona przez mieszkańców 
wioski na miejsce docelowe

W Omarakanie, po dwóch dniach rozmów z "poaramount chief" i kurtuazyjnej wymianie podarunków wódz Daniel Pulayasi zarządza przygotowanie miejsca pod ustawienie tablicy. Będzie stała tam, gdzie 100 lat temu namiot Malinowskiego! Tubylcy usypują postument z koralowych kamieni. Dnia 5 grudnia 2007 r. tablica w hołdzie Bronisławowi Malinowskiemu staje na swoim docelowym miejscu w centrum wioski.
Monika Bronicka






Polak to bardzo ruchliwy facet, 
nawet gdy czasem wyjdzie na spacer, 
na pół godziny - wraca za tydzień, 
bo jeśli Polak ruszył, to idzie 
ale to wszystko nie dość i nie mało, 
dalekich lądów chciało by ciało, 
lilian pod palmą i palm wśród Lilian, 
torsów o barwie skrzydeł motyla, 
gdzie go nie było, Bóg jeden wie to, 
był pod Canossą i pod Orvieto, 
był pod Paryżem i nieco bliżej, 
na przykład w gajówce pod Świętym Krzyżem 
i na Giewoncie znanym mu z gazet...
Polak to bardzo ruchliwy facet.
Gdzie nas nie było, sam diabeł nie wie 
i pod jaworem, i pod modrzewiem, 
i jako Jontek, i jako Filon, 
i sto lat temu, i tuż przed chwilą, 
i jako Jan z Kolna, i Jan spod Wiednia, 
i jako średniak, i jako biedniak, 
i jako pątnik z pustką w kieszeni, 
który wyrusza do Świętej Ziemi.

Polak to bardzo ruchliwy facet, 
nawet gdy czasem wyjdzie na spacer.
Tadeusz Kubiak Pean na cześć rodaka


Tak, ale jak już ruszył to wszędzie dotarł. Może akurat Ameryki nie odkrył, ale właściwie po co nam Kolumb. Mamy Domeykę, Strzeleckiego i Malinowskich. 

Niemniej Polak (oczywiście "Polak" symboliczny, bo Polka również) podróżował po wszystkich, nawet najbardziej dawnych, miejscach. Jeśli akurat nie zbudował linii kolejowej na wysokości 4 km i to dosyć dawno temu, to musiał przepłynąć najgłębszy kanion Ziemi. Tu odkrył nowy gatunek, a gdzie indziej przejechał rowerem kontynent. Nie zawsze sam decydował, w którą stronę (o ile w ogóle) ruszyć. Szkoda, że wojny go na tak długo zaabsorbowały, bo pewnie by jeszcze więcej poodkrywał. Ogólnie ciekawy jest.

Jak tak wszędzie chodzi, to musi jakiś ślad zostawić. Czasem to nazwa wielkiej góry, pomnik lub dobre wspomnienie, czasem uratowany zabytek, nowa szkoła czy pomoc dla ofiar kataklizmu.

"Ja Jestem Polak, a Polak jest wariat, a wariat to lepszy gość".

Izabella Kiriczok i Damian Święs



Materiały pochodzą z wystawy "Biało-czerwona na bezdrożach" zorganizowanej przez Movida - wiedza ze źródeł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz