poniedziałek, 13 lipca 2015

Biało-czerwona na bezdrożach - cz.2

Paweł Edmund Strzelecki - The Count Streleki

Na jego nazwisku bywalcy światowych salonów łamali sobie języki. Sir Strezeleki, Streleki, Traliski? Akrobacje nie do przejścia. Stąd zwano go krótko"The Count" czyli Hrabia. Znaczący pseudonim, bo Strzeleckiego przyjmowały najwyższe głowy państw łącznie z ówczesnym prezydentem USA Andrew Jacksonem, brytyjską królową Wiktorią, bohaterskim Indiańskim wodzem Seminołów Osceoli czy tahitańską władczynią Pomare. Wyrazy uznania otrzymał od Karola Darwina. Jego charyzmę, inteligencję i wyjątkowy hart ducha docenili najbardziej wpływowi ludzie tamtych czasów. Mówi się o nim, że był herosem XIX stulecia, takiej miary jak Livingstone, Scott czy Amundsen.
I był nim w stu procentach.

Paweł Edmund Strzelecki



Geograf, geolog, naukowiec, filantrop. Był jednym z najwybitniejszych podróżników, jakich wydał Świat. Odkrycie Góry Kościuszki - z czym najczęściej jest kojarzony - to kropla w morzu wobec ogromu jego dokonań. Fundamentalne dzieło o Australii jego autorstwa, Fizyczny opis Nowej Południowej Walii i Ziemi Van Diemena przyniosło mu światową sławę. Za swoją działalność badawczą i naukową otrzymał Złoty Medal Odkrywców Królewskiego Towarzystwa Geologicznego w Londynie oraz zaproszenie do jego zaszczytnego grona. Tym samym znalazł się w nim jako trzeci Polak, obok Heweliusza i Jana Breyne'a. Otrzymał tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu w Oxfordzie oraz order św. Michała i św. Jerzego, przyznany mu za pięcioletnie badania Australii, odkrycie złota i nowych terenów przydatnych do kolonizacji, a wreszcie za sporządzenie map topograficznych i geologicznych, opartych na obserwacjach astronomicznych. Uzyskał tytuł lorda na brytyjskim dworze za odkrycie w Australii pokładów złota i innych metali kolorowych. Cechowała go wielka miłość dla bliźnich, ubogich i cierpiących. Za prowadzoną w Irlandii działalność humanitarna i filantropijną, jako jedna z nielicznych osób cywilnych, został uhonorowany Orderem Łaźni.



Strzeleccy na Górze Kościuszki

Z jego nazwiskiem wiąże się wiele miejsc: odkryte przez niego pasmo górskie w australijskim stanie Wiktoria - Strzelecki Ranges. najwyższe szczyty na wyspie Flinders w cieśninie Bass (Strzelecki Peaks) w Parku Narodowym Strzeleckiego, Mount Strzelecki w Środkowej Australii, Pustynia Strzeleckiego, a także okresowa Strzelecki Creek w Australii Południowej. W stanie Nowa
Południowa Walia można zatrzymać się w miasteczku Strzelecki, przejechać Strzelecki Highway. a gdy głód zajrzy w oczy - w Mirboo North kupić bułki w Strzelecki Bakery. Swego czasu istniał nawet browar sygnowany jego nazwiskiem. W miejscowości Jindabyne, u wrót Parku Narodowego Kościuszki stoi pomnik Sir Pawła Edmunda Strzeleckiego dłuta polskiego rzeźbiarza Jerzego Franciszka Sobocińskiego.

W czasie swej podróży badawczej jako pierwszy Polak opłynął Ziemię. Kierował wieloma ekspedycjami badawczymi i poszukiwawczymi na terenie Ameryki Północnej, Ameryki Południowej, na Markizach, Hawajach, na wyspach Polinezji oraz w Australii, Nowej Zelandii i Tasmanii. Był wizjonerem. Chciał zmieniać świat i poświęcił całe życie by uczynić krok w kierunku rozwoju ludzkości - walczył z niewolnictwem, rasizmem i wszelkimi objawami niesprawiedliwości społecznej. Miał wielkie poszanowanie prawa dla wszelkiej "inności" - natury religijnej, koloru skóry czy obyczajów ludów. Będąc zagranicą nie zapominał o Polakach. 

Widok z Góry Strzeleckiego na tasmańską zatokę 
Fotheringate (Wyspa Flindersa) 

W drogę Strzelecki World Odyssey
Minęły dwa stulecia, ale osobowość tego podróżnika wciąż fascynuje. Jeśli odkryje się jego fenomen, bardzo łatwo złapać "bakcyla Strzeleckiego". Infekcja zaczyna się wielką chęcią spakowania plecaka i ruszenia w dzikie ostępy, a z biegiem lat zagarnia coraz głębsze przestrzenie, dotykające obszaru świadomości i wrażliwości społecznej. 
Co jako jednostki - wyposażone w określony zasób zdolności - możemy zaoferować ludzkości, jaki ślad po sobie pozostawić? Strzelecki jest dowodem na to, że można i trzeba się starać, by zrobić krok w stronę postępu, niezależnie od dziedziny życia, w której się poruszamy - każdy na miarę swoich możliwości.
Śladami Sir Pawła Edmunda podróżujemy już przeszło 10 lat, na tyle długo, że bakcyla zdążyła już połknąć nasza 6-letnia córka. Z Góry Kościuszki spoglądała mając zaledwie 2 miesiące. Każda nasza mini-ekspedycja jest inna, bo też i my się zmieniamy. To przygoda jakich mała, na całe życie. Obejmuje niezliczenie wiele miejsc na globie... 
Moniaka Oksza Strzelecka

Monika i Norbert z córką Jaśminą 
u stóp pomnika P.E. Strzeleckiego 
w australijskim Jindabyne



Fiedlerowie

Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Już trzecie pokolenie Fiedlerów przemierza świat i stara się przybliżyć nam jego piękno i niezwykłość. Przedstawiciel najmłodszego - Arkady (a jakże) Paweł Fiedler przemierzył niedawno Afrykę Fiatem 126p., popularnym kiedyś "maluchem".

Arkady Paweł Fiedler

Wróćmy jednak do korzeni, czyli dziadka Arkadego Fiedlera Seniora.

Arkady Fiedler

Niezwykły człowiek i niezwykłe życie. Pisarz, dziennikarz podróżnik, autor kilkudziesięciu książek, na których wychowywały się całe pokolenia. Najbardziej znany Dywizjon 303, powstaje podczas jego pobytu w Wielkiej Brytanii i opisuje naszych wspaniałych pilotów, którzy wsławili się w Bitwie o Anglię.

Oprócz tego wiele innych m.in. Orinoko, Ryby śpiewają w Ukajali, czy Dziękuję ci, kapitanie. Pasją podróżowania zaraża synów. Marek i Arkady Radosław Fiedlerowie jeżdżą na własne wyprawy i piszą książki dziedzicząc talent pisarski ojca. Marek pisze o wielkich bohaterach Indian amerykańskich (Szalony Koń, Siedzący Byk), Arkady Radosław (m.in. Gloria Andów, Majowie. Reaktywacja)

Arkady Radosław Fiedler

Marek Fiedler z synem

Wspólnie zakładają Muzeum Arkadego Fiedlera w Puszczykowie koło Poznania. W 2014 r. muzeum obchodziło swoje 40 - lecie. Powstaje także Fundacja Fiedlerów, która działa prężnie dbając o spuściznę po znanym pisarzu i podróżniku. Z biegiem lat rozbudowują zbiory Muzeum. Powstaje m. in. replika okrętu Kolumba Santa Maria. Potomek podróżnika, również Krzysztof, Kolumb odwiedza Puszczykowo.

W Muzeum odbywają się wystawy, spotkania z podróżnikami i przyznawane są własne nagrody za książki podróżnicze - Bursztynowe Motyle.


Polskie Andy

Był najmłodszym uczestnikiem I Polskiej Wyprawy Wysokogórskiej w Andy Argentyńskie, która w listopadzie 1933 roku postawiła sobie za cel zdobycie Mercedario, uchodzącego wtedy za drugi pod względem wysokości szczyt Ameryki Południowej (obecnie uznawany jest za trzeci). Jego wysokość szacowano na 6800 m. Był to pokryty wiecznymi śniegami oraz lodowcami wygasły wulkan, który przedtem szturmowały bezskutecznie wyprawy niemiecka i chilijska. Żadna z nich nie zdołała pokonać wysokości 5000 m.

Polska ekspedycja miała charakter naukowy, inicjatorem tego przedsięwzięcia był fizyk Konstanty Narkiewicz - Jodko, badacz promieniowania kosmicznego, zapalony taternik, który wcześniej zapisał na swoim koncie kilka pierwszych wejść na trudne ściany i granie Tatr Wysokich oraz samotne wspinaczki na szczyty Jugosławii, Islandii i Afryki Północnej. 
Taternikiem i alpinistą był także Adam Karpiński, inżynier mechanik, specjalista z dziedziny lotnictwa, który zajmował się ponadto konstruowaniem sprzętu alpinistycznego, między innymi wysokogórskich namiotów, śpiworów i butów wyposażonych w raki. W Andach miał prowadzić badania meteorologiczne. Obydwaj byli związani z Politechniką Warszawską, na której studiował przyszły inżynier budownictwa lądowego Wiktor Ostrowski, mający już za sobą wyprawę w Alpy (1932). Powierzono mu jej dokumentację fotograficzną. Pozostałymi członkami polskiego zespołu byli: geolog Stefan Daszyński, lekarz Jan Dorawski oraz architekt i plastyk Stefan Osiecki, który miał o niej nakręcić film.

Mercedario zdobyły dwie dwójki wspinaczy, zakładając podwaliny nowej dla polskich taterników dziedziny, zwanej odtąd andynizmem. 18 stycznia 1934 r. jako pierwsi stanęli na tym szczycie najstarszy członek wyprawy Adam Karpiński i najmłodszy Wiktor Ostrowski.

Wiktor Ostrowski
Uskrzydleni tym sukcesem zaatakowali kilka innych sześciotysięczników. 8 marca 1934 r. Stefan Daszyński, Konstanty Narkiewicz-Jodko, Stefan Osiecki i Wiktor Ostrowski wspięli się na najwyższy szczyt obu Ameryk, górę Aconcagua (6960 m), wytyczając na niego nową drogę od strony wschodniej przez niepokonany wcześniej przez nikogo lodowiec, figurujący dziś na mapach jako Lodowiec Polaków (Glaciar de los Polacos).

Aconcagua

Na szczycie Aconcagua 6962 m.n.p.m.
Od lewej: Konstanty Narkiewicz - Jodko, 

Stefan Osiecki, Stefan Daszyński

Wiktor Ostrowski w rok później udał się na wyprawę na Kaukaz, gdzie zdobył jako pierwszy Polak drugi pod względem wysokości w tych górach szczyt Dychtau, leżący w Kabardyno-Bałkarii. W czasie I wojny światowej znalazł się w Afryce, podróżując po Kenii, Tanganice i Ugandzie. W 1944r. był wojennym korespondentem fotograficznym w armii gen. Władysława Andersa, dokumentalistą bitwy pod Monte Cassino. Po wojnie osiadł w Argentynie, gdzie patronował polskim i zagranicznym wyprawom w Andy. Stał się wówczas jednym z największych autorytetów w dziedzinie światowego andynizmu. W 1953 r. argentyńska wyprawa zdobyła jedyny ze szczytów, którego w 1934 r. nie zdołali pokonać Polacy. Nie figurował on wówczas na mapach. Nadali mu nazwę „N”. Na jego szczycie wychowankowie Wiktora Ostrowskiego obok flagi argentyńskiej zatknęli flagę polską, a szczyt ,N" (od słowa "Niezdobyty") nazwali Szczytem Polskim (El Pico Polaco).

Przed wojną i po wojnie Wiktor Ostrowski opublikował w Polsce i za granicą liczne książki o swych wyprawach wysokogórskich i podróżach. Do kraju wrócił na stałe w 1975 r. Zmarł w Warszawie w 1992 r. w wieku 87 lat.
Ryszard Badowski

W lodzie. 
Reprodukcja z książki Justyna Wojsznisa 
Polacy na szczytach świata.


Kazimierz Kwiatkowski

Kazimierz Kwiatkowski (1996 r.)
W 1980 roku kiedy Polska przechodziła kryzys, a Wietnam odbudowywał się po zniszczeniach wojennych, wizytę w Wietnamie złożył Tadeusz Polak - ówczesny dyrektor Przedsiębiorstwa Państwowego Pracownie Konserwacji Zabytków. Po obejrzeniu zrujnowanych wież Cham oraz tuneli Cu Chi podjął decyzję: pomóc Wietnamowi w ochronie tych miejsc dziedzictwa. Polska będzie dostarczać specjalistyczny sprzęt oraz ekspertów w ramach tzw. "Misji Konserwatorskiej", finansowanych ze środków PPPKZ. Wietnam natomiast zapewni zakwaterowanie dla gości i koordynację pracy. Spośród prawie 10.000 ekspertów z Polski, kraju znanego z renowacji zabytków, tylko jeden człowiek - z Lublina zdecydował się objąć obowiązki koordynatora Polsko-Wietnamskiej Misji Konserwatorskiej. Człowiekiem tym był architekt Kazimierz Kwiatkowski.

Przez okres około jednej dekady Kazik, imię które stało się znane wielu Wietnamczykom, na czele grupy polskich ekspertów, wspólnie z pracownikami wietnamskiego Centrum Odnowy i Dziedzictwa Narodowego pracował przy renowacji zabytków kultury Cham porozrzucanych w centralnej części Wietnamu.

Wieże Czamskie w MySon 
w środkowym Wietnamie (stan z 1996 r.)

Polscy i wietnamscy eksperci przeprowadzili gruntowne badania większości pozostających w zapomnieniu zabytków kultury Cham. Stan tych zabytków został utrwalony na setkach rysunków, stron notatek i tysiącach zdjęć. Materiały te są bezcenne dla środowisk naukowych oraz przyszłych pokoleń. Niestety, z powodu braku funduszy, materiały te nie zostały opublikowane do tej pory. Podczas prac przy zabytkach kultury Cham Kazik postępował ściśle zgodnie z zasadami uznanymi na arenie międzynarodowej. Dzięki staraniom Kazika wiele wież Cham: Quang Binh, Dinh Nam, Khanh Hoa, Phu Yen Ninh Thuan i Binh Thuan zostało zachowanych, a ich oryginalność nienaruszona.

Wieża Czamska w Binh Dinh 
w środkowym Wietnamie (1996 r.)

Kazik okazał wielką pasję do My Son i starożytnego miasta HoiAn. Do HoiAn, po raz pierwszy przyjechał w roku 1981. Wtedy zdecydował się na przeprowadzenie badań starych domów i wykonał kilka inwentaryzacji architektonicznych. Hoi An jest już dobrze znaną atrakcją turystyczną. 

O Kaziku wciąż pamiętają w tym miejcie, za jego zasługi w promowanie idei zachowania miasta wystawiono mu w jego ścisłym centrum pomnik. 

W ciągu 17 lat pracy w Wietnamie projekty w Cu Chi i w My Son zostały zrealizowane. Kazik również zaproponował wpisanie miasta Hue na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Jego propozycja została rozważona i przyjęta. 

W 1995 roku, po oficjalnej wizycie polskiej delegacji do Wietnamu, kierowanej przez Ministra Finansów, marzenie Kazika zostało zrealizowane. Polska zdecydowała się przeznaczyć 1 milion franków szwajcarskich dla projektu Hue. W 1996 roku Kazik został mianowany kierownikiem projektu konserwatorskiego restauracji świątyń The To Mieu i Ta Vu znajdujących się na terenie "Zakazanego Miasta" w Hue. 

Dziedziniec przed świątynią The To Mieu 
w Zakazanym Mieście w Hue 
w środkowym Wietnamie (1985 r.)

Kazik zmarł 19 marca 1997 roku w Hue podczas kończenia prac projektowych. Po jego nagłej śmierci praca nad projektem oraz pracami konserwatorskimi była kontynuowana przez jego najstarszego syna Bartłomieja Kwiatkowskiego. Prace konserwatorskie przy świątyniach The To Mieu i Ta Vu zostały zakończone w kwietniu 1999 r.
Bartłomiej Kwiatkowski



Mieczysław Piechocki

Sam nie wiem jak to się zaczęło, ale to skutki tektur podróżniczych... W końcówce 1993 r dostałem możliwość turystycznego odwiedzenia Chile i skwapliwie z tego skorzystałem. W roku 1981 byłem służbowo jako załoga statku rybackiego pod banderą cypryjską (prowadziliśmy połowy na otwartym oceanie, poza strefą wód ekonomicznych) i postoje w Valparaiso wykorzystywałem na zwiedzanie okolic portu. Wtedy narodził się pomysł lotu na Wyspę Wielkanocną, ale niestety nie zrealizowałem tego, choć zdobyłem potrzebne informacje. Wyspa Wielkanocna to było piękne przeżycie i przygoda. Pobyt nasz trwał 10 dni i przed odlotem na kontynent rozważaliśmy z kolegą co dalej, mając w głowie słynne wykłady Profesora Stanisławskiego "o wyższości świąt Wielkanocnych nad Świętami Bożego Narodzenia". Ciekawe czy Pan Stanisławski wiedział o czym pisze? No i odpowiedź była oczywista, należy sprawdzić.

Kościół św. Stanisława w wiosce Poland


Moja wiedza o Wyspie Bożego Narodzenia była bardzo ogólna, najwięcej dowiedziałem się z Locji brytyjskiej, choć odnośnie Wyspy była aktualizowana na rok 1934! Po wielu trudnościach (to nie były proste czasy), zakupie biletu i wbiciu do paszportu wizy Repubic of Kiribati (Wyspa Bożego Narodzenia w Języku I Kiribati I Kiribas) oraz odprawie bagażowo-paszportowej byłem pewien, że się uda. Oczekując na lot jeden z 46 współpasażerów zagadnął mnie o moją narodowość bo wydawało mu się, że jestem Norwegiem (niebieskie oczy). Gdy mu powiedziałem, że Polakiem, odpowiedział "no to lecisz do siebie, do Poland?" i odszedł. Nigdzie do tej pory nic a nic nie czytałem, że jest tam Poland! Po 4 godzinach lotu (maszyna z Alaski!) lądowaliśmy po obowiązkowej dezynfekcji. Wyszedłem na betonową płytę lotniska. po segregacji pasażerów "na ryby czy nurkowanie” jestem na Wyspie Bożego Narodzenia. Od pomysłu do tej chwili minęło ok. trzy lata.


Udany połów

Z Polaków: ksiądz Stawarz z Honolulu, rodzina Kowalów oraz pewien dentysta z Los Angeles Edward Macewicz, który jednemu z miejscowych dzieci zrobił skomplikowaną operację wady uzębienia i po jakimi czasie odwiedził go na Wyspie. Pokazał zdjęcie polskiego żeglarza, który zakotwiczył jacht na niecałe 3 godziny.
Po czasie dowiedziałem się, te był to Wojtek Kozak w rejsie dookoła świata.

Wioska Poland zdominowała mój pobyt, ale dostać się tam to nie prosta droga. Na odległość od Londynu, wioski, gdzie zamieszkałem, to ok.80 kilometrów. Ruszyłem użyczonym przez miejscowego Szkota samochodem dookoła Wyspy z postanowieniem dotarcia do "Polski".

Kopra

Polna droga, cisza i kilka chat, duży maszt radiowy i kościół św. Stanisława wybudowany w 1995 roku. Zjawiają się dzieciaki i zaczynam śpieszne zwiedzanie. Rozmawiam z nauczycielem (ma 23 uczniów) i kobietami w Maneable (dom spotkań), ale nie znają angielskiego, wiec nawet na paszport z napisem Polska jakoś nie reagują. W czasie mojego pobytu mieszkańców było 150. Źródłem ich utrzymania jest produkcja kopry i see weed, takich zielsk eksportowanych do Japonii.

Mężczyźni to urodzeni marynarze, bardzo cenieni we flotach świata. Spotkałem jednego, który znał wszystkie porty Polski i rozmawialiśmy ze szczegółowością na poziomie knajp szczecińskich (dużo znał). Bardzo się ucieszył, że mógł powspominać, chyba dobre, pobyty w Polsce.

"Poland is ok!"
Po powrocie z Kiritimati postanowiłem dokończyć pobyty na "wyspach świątecznych" i poleciałem na Wyspę Wniebowstąpienia, w ten sposób prawdopodobnie stałem się jednym, lub jedynym Polakiem, który odwiedził wszystkie najważniejsze wyspy świąteczne.
Mieezysbw Piechocki



Benedykt Polak - Pierwszy Polski Podróżnik, Wielki Średniowieczny Odkrywca



Robert Szyjanowski, jako Benedykt Polak, 
nad jeziorem Bałchasz

Zanim wyruszył w swoją podróż do kraju Tatarów Wilhelm z Rubruk, wysłannik Króla Francji, nim perski kronikarz Raszyd Ad Din pojawił się na dworze chanów, kiedy Marco Poło nie było jeszcze na świecie, prawie ćwierć wieku przed tym, jak rozpoczął on swoją słynną podróż do Chin, polski franciszkanin - brat Benedykt, znany w obcych źródłach jako Benedictus Polonus razem z papieskim legatem Giovannim da Pian del Carpine w ciągu ponad dwu i pół-letniej pionierskiej podróży (1245-1247), pokonując ok. 20tys. km wytyczył szlak do wnętrza Azji - tajemniczego, zupełnie nieznanego ówcześnie świata.

Udany połów

22 lipca 1246 r. posłowie dotarli do Syra Ordy - letniej siedziby władców imperium mongolskiego i przekazali nowo wybranemu chanowi Gujukowi list od papieża Innocentego IV. Benedykt Polak i Giovanni Carpine sporządzili pierwsze w historii, niezwykle ciekawe i wnikliwe opisy tej części kontynentu azjatyckiego i życia jego mieszkańców. Stały się one inspiracją dla wielu późniejszych, dużo bardziej sławnych podróżników.


Robert Szyjanowski jako Benedykt Polak, 
który dotarł do celu podróży
Autorytety w dziedzinie historii geografii oceniają ekspedycję, w której wziął udział Benedykt, jako pierwszą i jedną z najważniejszych średniowiecznych wypraw do Azji - C.R. Bazley nazywa ją najbardziej doniosłą średniowieczną podróżą i ubolewa, że "istnieje pewna godna pożałowania tendencja niedoceniania tej wyprawy".

Robert Szyjanowski, jako Benedykt Polak 
w nieznanym świecie
Bracia Mniejsi, wysłani przez papieża do Tatarów, powracali mając przy sobie list, który władca Tatarów skierował do Papieża. Jeden z tych Brenedykt, Polak rodem, w czasie przejścia przez Kolonię przedstawił ustnie i jasno, jak widział i słyszał pewnemu prałatowi, niegdyś scholastykowi kolińskiemu w naukach bardzo biegłemu, treść tego listu i przebieg całej podróży odbytej z bardzo wielkim trudem i wśród niebezpieczeństw. To dodano do oddzielnej przyniesionej przez tych braci księgi o pochodzeniu i obyczajach oraz wszelkich zwyczajach Tatarów, ponieważ ten (właśnie) brat ustnie (wyraźniej) uwydatnił szczegóły.
(fragment z Xlll-wiecznej kroniki "Annales s. Pantaleonis Coloniensis)


Robert Szyjanowski jako Benedykt Polak, 
który dotarł do celu podróży

759 łat później, w czerwcu 2004 r. z Wrocławia wyruszyła Wyprawa śladami Benedykta Polaka. Trzymiesięczna ekspedycja była pierwszą, która na podstawie solidnych badań, wiernie odtworzyła przebieg średniowiecznej podróży polskiego mnicha. Jej pomysłodawcą i szefem był podróżnik Robert Szyjanowski Od kilkunastu lat zajmuje się on badaniem przebiegu XIII wiecznego poselstwa, angażując się także w wiele działań mających na celu promowanie postaci Benedykta Polaka - pierwszego polskiego podróżnika.Robert Szyjanowski

Ilustracja z XII-wiecznego manuskryptu 
przedstawiająca mnichów klęczących 
przed chanem mongolskim




Polska Akcja Humanitarna

Janina Ochojska, 
założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej.


Polska Akcja Humanitarna działa od 1994 roku. Wojny i katastrofy naturalne to najczęstsze przyczyny ograniczenia dostępu do wody pitnej, żywności, opieki medycznej i bezpiecznego schronienia dla wielu milionów osób. Misją PAH jest uczynić świat lepszym poprzez zmniejszenie cierpienia i promowanie wartości humanitarnych. Pomagamy ludziom znajdującym się w sytuacjach kryzysowych w jak najszybszym uzyskaniu samodzielności i wzięciu odpowiedzialności za ich własną przyszłość.

Jedna z pierwszych filipińskich rodzin, którym PAH 
pomogła w odbudowie domu zniszczonego w wyniku 
tajfunu Haiyan. Dzięki wsparciu PAH prawie tysiąc 
rodzin zyskało ach nad głową. 
Bantayan, Filipiny, 2014 r.

Działamy na rzecz prawa: dostępu do wody i należytych warunków sanitarnych, dostępu do edukacji, dostępu do żywności, do życia w godnych warunkach, prawa do zabezpieczenia życia i zdrowia w trakcie katastrof naturalnych i konfliktów zbrojnych. Działamy w krajach, w których jest to najbardziej potrzebne, między innymi poprzez dostarczanie: wody, żywności, artykułów medycznych czy przedmiotów pierwszej potrzeby. Poprzez odbudowanie domów, szkół i edukowanie lokalnej ludności. Aktualnie niesiemy pomoc między innymi w Sudanie Południowym, Somalii, Autonomii Palestyńskiej, Syrii oraz na Ukrainie.

Syryjska rodzina uchodźców z otrzymanymi 
od PAH artykułami pierwszej potrzeby.

Pomagamy dzięki wsparciu osób indywidualnych (m.in. KLUB PAH SOS), a także firm i instytucji.

Zofia Radziwiłł

Dzieci z chorągiewkami w odbudowanym przedszkolu 
Ashinome Hishiya, do którego codziennie 
przychodzi 171 uczniów.


Sekwoja w Nadwiślańskim Piachu

Stanisław Supłatowicz Sat-Okh - Długie Pióro

"Jestem wnukiem Śpiewającego Kamienia, synem Wysokiego Orła i Białego Obłoku. Mój brat to Tante - Żelazne Oko, moją siostrą była Teherawaks - Spadająca Gwiazda. Jestem Sat-Okh - Długie Pióro. Dla ludzi wokół Stanisław Supłatowicz" - mawiał za życia. Syn Polki i Indianina, często określany mianem "sekwoja w nadwiślańskim piachu".

Indianin z rodu Szawanezów, syn Polki - Stanisławy Supłatowicz, uciekinierki z zesłania na Syberię i wojennego wodza plemienia Leoo-Karko-Ono-Ma - Wysokiego Orła, żołnierz AK - podchorąży kapral ps. Kozak, pisarz, malarz, partyzant, kanadyjski Indianin, polski marynarz, Kanadyjczyk walczący o wolność Polaków. Polak uczący rdzennych Indian ich tradycji i rzemiosła, które poznał w dzieciństwie, współzałożyciel Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian.

Sat-Okh i Jan Kłodziński w Wymysłowie
Miał zaledwie 17 lat, gdy z matką znalazł się na polskiej ziemi. Gdy stalowe ptaki zrzucały bomby, gdy potężne czołgi rozbijały domy, zobaczył wystraszonych ludzi i wojnę. Zastanawiał się dlaczego żołnierze niszczą miasta i palą wsie. Wtedy to ścięto mu długie włosy - dla niego było to pohańbienie. Jako Indianin nie rozumiał dlaczego. Gestapo i tak go rozpoznało jako nieczystego rasowo.

Został aresztowany. Był więziony, torturowany i przesłuchiwany przez wiele miesięcy w Radomiu. Po zakończeniu śledztwa został skazany na pobyt w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, podczas transportu kolejowego do obozu podjął skuteczną próbę ucieczki, podczas której został ranny.

Leczył się w leśniczówce koło Jędrzejowa w Górach Świętokrzyskich. Wstąpił do AK, gdzie walczył pod pseudonimem "Kozak". Wyróżniał się odwagą i zdolnościami wywiadowczymi - zagrała w nim krew ojca, Indianina - Wysokiego Orła. Podczas walki o matczyną ziemię zrozumiał znaczenie słów "Kto Ty jesteś? Polak mały ..."

Partyzanckie ognisko 
- Stanisław Supłatowicz w AK

W walce nauczył się mówić po polsku. Wielokrotnie odznaczany, ale po wojnie jak przystało na AKowca, dostał za mało. Nigdy już nie wrócił nad rzekę Mackenzie, był dumny że walczył o wolną Polskę.

Stanisław Supłatowicz był autorem kilkunastu książek tłumaczonych na wiele języków, uczestnikiem licznych spotkań autorskich oraz wielu programów telewizyjnych dla młodzieży takich jak: "Teleranek" i "Ekran z bratkiem". Uważany jest także za jednego z pionierów ruchu indianistów w Polsce. Przede wszystkim jednak był wielkim podróżnikiem, poruszającym się po świecie. Jego dusza bliska naturze ukochała Bory Tucholskie.

W 2000 roku wspólnie z Janem Kłodzińskim założyli Muzeum Kultury Indian Ameryki Północnej w Wymysłowie koło Tucholi.
Jan Kłodziński

Wnętrze Muzeum w Wymysłowie


Domeyko 
- Na świecie sławny jako wybitny geolog, a w Polsce znany tylko jako przyjaciel Mickiewicza


Portret Ignacego Domeyki

Ignacy Domeyko zdobył sławę daleko od Polski, dlatego w Polsce jest mniej znany niż na to zasługuje. Jeśli ktoś go kojarzy - to najczęściej w kontekście zabawnej historyjki o Dowejce i Domejce opisanej w IV księdze "Pana Tadeusza". Mickiewicz nieprzypadkowo wplótł to właśnie nazwisko do swojego utworu, bo w czasach studenckich przyjaźnił się z Domeyką, obaj działali w podziemiu niepodległościowym (Towarzystwo Filomatów) i obaj zostali za to równocześnie uwięzieni.

Ignacy Domeyko 
z żoną Henriquietą Sotomayor Guzman

Natomiast na świecie Domeyko to sławny geolog, który po ukończeniu studiów geologicznych i górniczych w Ecole des Mines w Paryżu (gdzie przebywał na emigracji po powstaniu) wyjechał do Chile. Został tam wykładowcą chemii i mineralogii w Coquimbo, na północy kraju. Prowadził też badania geologiczne, a zwłaszcza przeprowadzał analizy próbek minerałów, które otrzymywał od właścicieli kopalń. Wędrował też po Andach, prowadząc rozpoznanie mineralogiczne i geologiczne w terenie. Wkrótce stał się najlepszym znawcą budowy geologicznej zachodniej części Ameryki Południowej, a wiedza ta przyniosła mu wielkie uznanie naukowe. Stał się (jednoosobowo!) twórcą całej chilijskiej szkoły geologicznej oraz odkrywcą wielu złóż cennych surowców mineralnych. Jedno z takich odkrytych przez Domeykę złóż (Tarapaca) stało się potem powodem wojny między Chile a Peru i Boliwią!

Ignacy Domeyko z synami - Kazimierzem i Hermanem

Był też przez 16 lat rektorem Uniwersytetu Chilijskiego w Santiago. Zasługi Domeyki zostały należycie docenione. W ich uznaniu Chilijczycy nazwali jego imieniem pasmo górskie Cordillera de Domeyko, a także miasto Domeyko. Światowa nauka uczciła zasługi Domeyki, przyjmując dla jednego z licznych minerałów, jakie odkrył on w Chile - powszechnie używaną nazwę domeykit. Został on także uwieczniony w Kosmosie: odkrytą w 1975 roku planetoidę nazwano Domeyko.
Wędrowałem trochę po Chile i nawet w małych wioskach na słowo Polaco padała natychmiast odpowiedź: Domeyko!
prof. Ryszard Tadeusiewicz

Nevado Tres Cruces

Materiały pochodzą z wystawy "Biało-czerwona na bezdrożach" zorganizowanej przez Movida - wiedza ze źródeł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz